Agile PM znany również jako APMG International Project Management jest certyfikatem istniejącym na rynku od 2010-tego roku wydawanym przez organizację APMG International. Przez twórców uznawany jest za wiodący framework i certyfikację agilową dla menedżerów projektów
z 150 000 przeprowadzonych sesji zorganizowanych na całym świecie. Do wyboru mamy trzy możliwości: certyfikację na poziomie Agile PM Foundation, Agile PM Practitioner (wymagany level foundation) oraz recertyfikację zwiazaną z utrzymaniem tytułu Agile PM Practitioner.
Jak deklarują twórcy, poziom Foundation dedykowany jest czynnym menedżerom projektów, członkom zespołów scrumowych, którzy zamierzają zostać Agile Project Managerami oraz osobom, które pretendują do uzyskania w przyszłości tytułu Agile PM Practitioner 🙂
Poziom Foundation według opisu gwarantuje nam poznanie:
- filozofii i zasad metodyk agilowych
- cyklu życia projektu Agile, jego produktów i ich przeznaczenia
- używanych technik, ich zalet i ograniczeń
- ról i odpowiedzialności w zakresie projektu agilowego
W porównaniu na poziomie Practitioner dodatkowo zyskujemy umiejętność:
- doboru odpowiedniej techniki agilowej do sytuacji w projekcie (jak m.in. MoSCoW, rozwój iteracyjny i modelowanie)
- testowania, szacowania i ewaluowania korzyści z dostarczania w projekcie agilowym
- facylitacji i wsparcia mechanizmów w projekcie agilowym
- zarządzania i priorytetyzacji wymagań
Co istotne, dla tej certyfikacji szkolenie przygotowujące NIE JEST prerekwizytem. Jeśli czujecie się na siłach możecie zatem zakupić sam egzamin i do niego podejść. Istnieje również opcja wykupienia szkolenia przygotowującego, tak zwanego exam-prep. W tym przypadku mamy możliwość wyboru jednej z (na moment pisania tego artykułu) 17-stu firm posiadających akredytację do świadczenia takich usług. Ich listę znajdziecie na oficjalnej stronie certyfikacji.
Jak wyglądała moja przygoda z AgilePM?
W sierpniu ubiegłego roku z powodzeniem podeszłam do egzaminu AgilePM Foundation. Sam egzamin poprzedzony był dwudniowym szkoleniem przygotowywanym przez firmę zewnętrzną. Muszę powiedzieć, że mając za sobą wiele lat pracy w środowisku projektów agilowych samo szkolenie i egzamin nie wniosły do mojego życia rewolucyjnej wiedzy i idących za nią zmian.
W przypadku dwudniowego szkolenia, w którym uczestniczyłam, trener zachowywał bardzo oficjalny, wręcz „urzędniczo-uczelniany” styl podejścia do kursantów, co zupełnie nie pasowało do standardów panujących w branży IT. Podobnie było z poziomem wiedzy prezentowanym na szkoleniu. Zadawanie pytań i wszelkie dyskusje prowadzący uznawał raczej za zbędne, niepotrzebnie kwestionujące prezentowane podejście. Chciałabym przy tym podkreślić, że jest to oczywiście bardzo zależne od firmy szkoleniowej i mojej subiektywnej oceny jako uczestniczki szkolenia.
Na szkoleniu zostały omówione wszystkie obowiązkowe zagadnienia poziomu Foundation. Wspomniano o User Stories oraz o tym, jak należy je pisać (jeśli nie słyszeliście jeszcze o INVEST, cechach, które pomagają nam pisać dobre jakościowo User Stories, więcej informacji znajdziecie tutaj). Mówiliśmy również o priorytetyzacji zadań w projekcie MoSCoW, stosowaniu timeboxów, rozwoju iteracyjnym, facylitacji i zarządzaniu zespołem zahaczając delikatnie o model Tuckman’a. Niestety i tutaj nie spełniło to moich oczekiwań. Prowadząca nie wspomniała o piątej, jakże istotnej fazie rozwoju zespołu, jaką jest Adjourning.
Chciałabym podkreślić, że w moim przekonaniu sama metoda, na której opiera się podejście prezentowane w AgilePM – DSDM – nie przedstawia złych rzeczy i jak najbardziej jesteśmy w stanei czerpać z niej w praktyce biznesowej. Rozwinięcie skrótu DSDM to Dynamic System Development Method, które odnosi się do samodzielnej metody agilowej dotyczącej całego cyklu życia projektu. W moim przekonaniu jednak sam egzamin AgilePM zbyt mocno koncentruje się na nazwach poszczególnych ról, ich zakresach obowiązków według standardu, elementach tzw. „ładu”, dokumentach bazowych i wszelakim nazewnictwie. Jednym z najbardziej namacalnych przykładów jest schemat tak zwanego „bałwana„, który prezentuje role projektowe w rozróżnieniu na te biznesowe, techniczne i managerskie.
Oczywiście podchodząc do egzaminu, kiedy zależy nam na uzyskaniu certyfikacji, jesteśmy w stanie wiele zapamiętać. Uważam jednak, że później możemy mieć problem z odniesieniem tego wszystkiego do rzeczywistości projektowej.
Czy warto?
Rozmawiając w różnych kręgach osób działających na rynku IT i nie tylko wielokrotnie spotykałam się z opinią, że certyfikację warto posiadać, natomiast nie jest ona również rzeczą niezbędną do znalezienia dobrej pracy. AgilePM jest jedną z możliwych ścieżek certyfikacji. Osobiście odradzałabym ją osobom, którym zależy na pogłębieniu swojej wiedzy i wyniesieniu ze szkolenia dla swojej praktyki zawodowej dużo więcej niż tylko samo potwierdzenie uzyskania certyfikatu. Odradzałabym niekoniecznie ze względu na nieprzystosowanie frameworka DSDM do codziennych wyzwań, a raczej brak powszechnej praktyki korzystania z jego nomenklatury we współczesnych firmach IT. Nawet jeśli zadamy sobie trud odniesienia w większości obco brzmiących nazw ról do naszej sytuacji w projekcie i jego otoczeniu, trudno będzie nam według tych zasad pracować bez zbudowania zrozumienia dla tego frameworka u naszych współpracowników.